To miał byc zwykły wyjazd na Erazmusa... Czemu wybraliśmy Portugalię? bo nie było kraju bardziej oddalonego od Wrocławia, do którego dałoby się dojechać motocyklem ;)
Dzień pierwszy
Start 7 rano od Glutka i kierunek Jędrzychowice
Przed granica pizga i troche mokro, wjechalismy do niemcowa i jakies 500km looz
teraz pora na deszcz...pada slonce, pada slonce i tak ze 300km. Wjazd do Szwajcarii i pogoda spoko, widzimy fajny tunel, pogoda spoko, wyjezdzamy po drugiej stronie leje i juz ciemno, zjazd na pierwsza stacje i kima przy dystrybutorach, budzimy sie w towarzyswie dwoch gluchoniemych niemcow, tez na sprzetach, spali obok.
Dzień drugi
Start 7 rano i leje.
Jedziemy w deszczu do granicy włoskiej, zapomniałem dodać, że benzyna po 4 zł!!
Dojezdzamy do granicy, ostatnie tankowanie i słońce... wbijamy we Włochy i ogień...
Dojeżdżamy do Mediolanu i się zaczyna...
Autostrada na 6 pasow bramki, płacimy, przejeżdżamy i... w Polsce korków nie ma!!!
6 pasow stoi, pchamy się między autami na pobocze i ogień, poboczem jakieś 5km i korek się kończy. Walimy na Genue i znowu bramki, ale patrze TIR leci bez zatrzymania, no to ja mu na dupe i sie udało.
Tu gubimy sie pierwszy raz...
Glutek przelatuje innym przejazdem i czekam i czekam i czekam, w końcu dostaje smsa Shel 30km za bramkami. Dolatuje na Shela i stwierdzamy, że dziś już za autostrady nie płacimy.
Lecimy na Monte Carlo, tam na chwilę zjazd do centrum, oczywiście meksyk na maxa, tłumy ludzi i fur takich, że modeli nawet nie znam ;-/ ehhhh człowiek jest malutki (ale też poobijana Fieste na oko 20-letnią na talicach MC też widziałem)
Lecimy przez żabojadów i się robi ciemno, płacimy na bramkach żeby się zorientować, jak to tu działa i zaczynamy szukać noclegu.
GPS prowadzi nas gdzieś w pizdu i generalnie jesteśmy w dupie, ustawiamy trase na Avinion i ogień, po drodze kierunkowskaz Camping, zjeżdżamy i zamiast campingu jest motel, podobno francuzy nie mowia po angielsku...
Podobno... boy hotelowy słabo bo słabo kieruje nas na camping a tam małżenstwo daje nam rabat bo studenci, pijemy piwo 0,25 po 5,4E za dwa ;-/
Dzien trzeci
Nie możemy wyjechać z campingu, pętla indukcyjna nie chce otworzyć szlabanu a jeszcze wszyscy śpią, Francuz idący z psem na spacer mówi po angielsku, żeby poczekać on podjedzie autem, startujemy i autostrada, bierzemy bilety i ogień, po jakichś 150km pierwsze bramki, przyczajka gdzie automat, lookniecie na TIRa i za nim, pierwsza kasa dziś w kieszeni zostaje 100km = ok 8eur
Walimy dalej na Barcelone, tuż przed granicą kolejne bramki i znów ten sam numer...
Przeskakujemy granicę i jesteśmy w Hiszpani lecimy na Barce, i po drodze spotykamy na parkingu Polakow, którzy mówią że jadą z wakacji do domu, ja pytam czy do Polski? oni że nie, że w Polsce byli na wakacjach, że dom jest w Madrycie, zresztą źle nas kierują i znów wpadamy na płatną autostradę, pare kurew poleciało ale co robić, tu nie wiemy jak omijać bramki wiec trzeba obczaić i zaplacic frycowe...
Lecimy autostradą na Saragose, krajobraz księżycowy, pustynia, góry, pustynia, góry, krzaki a ruch... zerowy, czasem świeci czasem mży, generalnie zimno jak na Hiszpanię.
Leci sie spoko bo droga szeroka i zajebista a benzyna znów po 4zł.
Dolatujemy do Saragosy i znowu bramki, obczajka na automat i z biegu widzę gościa który dojeżdża, no to za niego i ledwo ledwo hamowanie żeby pod szlabanem skoczyć i sie w niego nie wbić, za szlabanem ogień i ile fabryka dała. Glutek nie zdążył, zabrakło 2m, zatrzymal sie przed szlabanem. Ja zjeżdżam na pierwszy parking za bramkami i czekam aż będzie przelatywał, widzę poleciał no to pyta, ile fabryka dała, buma z kuframi (aluminiowe lodowy) szeroka na 106cm nie chce iść więcej niz 220 ;-( a w winklu zaczyna byc nerwowa przy ok 200 ale i tak jest zajebiście, dochodzę Glutka i lecimy już spokojnie na Madryt.
Po drodze łapiemy miasto żeby zrobić zakupy i znajdujemy Carefoura bez spożywki
no to autostrada i ogień, teraz już nie plata...
Do Madrytu dobijamy kolo 20 wjazd do miasta wg. GPSa i jedziemy. Z poczatku idzie spoko, ale nagle tunel, wjazd do tunelu i sie zaczyna podziemne miasto, widze kierunkowskazy na graniczne miasto ale ze Glutek prowadzi wg. GPSa to jade z nim, nagle gdzieś wyjeżdżamy i słyszę "to gówno znowu zgłupiało"
Z powrotem wjeżdżamy w podziemna plątaninę juz po drogowskazach, wylatujemy za miasto i w stronę granicy mamy jeszcze ok 650 do celu i 400 do granicy, bez sensu sie katowac zwłaszcza że ponad 1200km juz mamy za soba dziś, stacja benzynowa, 2 browary, Glutek do namiotu, ja pod motocykl i kima do 7
Dzien czwarty
Wstajemy ok 7 pozbieraliśmy się i o 8 start
Jedziemy tzw. Nacjonalką czyli autostradą nie płatną, w Hiszpani NIC nie ma w środku kraju!
Step, góry, wyschnięte rzeki i tak w kółko no i co jakiś czas jest dolina za którą znowu są góry itp...
Przed granicą ostatnie tankowanie, na stacji na której piecu Andre nalewało paliwo a kantorek kasjera wyglądał jak u nas za ciężkiej komuny, w ogole stacje w Hiszpani są jak u nas za komuny ale ta była wybitna !
W Portugalii na autostradę i grzecznie bierzemy bilet, lecimy na Lizbonę i jakby bardziej zielono, znowu mijamy zjazdy bo Glutek znowu coś przegapił, ja tam podejrzewam, że smsy pisał ale on mówi że tylko jednego i wtedy akurat sie nie zagapił.
Na zjeździe zaskoczenie, nie trzeba przelatywać przez bramkę bo bramki nie ma, zatrzymujesz się dobrowolnie, tak tez stajemy i płacimy, ostatnie 100km idzie bez problemu.
Trafiamy na uczelnie a tam laba, nikt nic nie wie.
Glutek lapie jakiegoś gościa, który mu pisze na kartce po Portugalsku "Szukam domu studenckiego i nie mowie po Portugalsku" i każe jechać do ronda, a później pokazywać tą kartke ludziom.
Znajdujemy akademik, mają nasze papiery, logujemy się, zakupy piwko i relax...
Z całej trasy to:
Polacy chyba od Szwajcarów uczyli się robić autostrady i przerośli mistrza, bo takiej lipy jak tam to nigdzie nie widzieliśmy, wąskie, śliskie i dziurawe, a mega max to droga taka jak na Kudowę (i to nie w najszerszym miejscu a powiedzmy koło Ząbkowic) była oznaczona jako droga szybkiego ruchu.
Hiszpania to bida aż piszczy a krajobraz księżycowy, nasze stacje benzynowe to rewelka.
Portugalia przypomina nadmorską część Czarnogóry, a jak będzie dalej to się okaże, póki co tylko jej liznęliśmy.
Za autostrady przez Europe zapłaciliśmy jakieś w sumie moze 20 eur (Austrie i Szwajacarie zapomnieliśmy kupić vinietki) - Oszczednosc ok 100eur
|