Od kiedy pamiętam kocham motocykle... ale nie jestem motocyklistą.
Ale czy można pielęgnować w sobie tą pasję? Owszem... z nadzieją, że może już niebawem ;)
A może uda mi się przeszczepić tego "bzika" synom?
W czasach kiedy motocykle funkcjonowały w naszym kraju w zasadzie wyłącznie w terenach wiejskich, niezabudowanych, wystarczyło że młodzież była w stanie utrzymać się na dwóch kółkach, aby robić przymiarki do motoru ojca lub dziadka.
Przyznam, że sam jako gołowąs jeszcze śmigałem w każde wakacje po leśnych i polnych drogach na dziadkowej "wsce". Zaszczepiło to we mnie miłość do jednośladów. Przez kolejne lata mimo, że nie miałem styczności z motocyklami, pielęgnowałem tę pasję czysto teoretycznie. Jako jedyny w klasie prenumerowałem branżowe czasopismo dotyczące motorów, kiedy wszyscy inni zbierali pisma o samochodach.
Kiedy przyszedł czas na zrobienie prawa jazdy... koszta spowodowały, że nie zdecydowałem się na dodatkową kategorię "A". Zresztą kiedy na głowie miałem inne sprawy, koniec szkoły średniej, początek studiów... pierwsza praca, ta pasja musiała odejść na dalszy plan.
Teraz kiedy jestem już człowiekiem w pewnym sensie ustabilizowanym... i rodzinnie i finansowo, tęsknota za jednośladem powróciła jak boomerang. (niektórzy twierdzą, że to pierwsza oznaka, iż się starzeję). Jako, ze mam też inne czasochłonne hobby, nie byłem w stanie zdecydować się jeszcze na kurs prawa jazdy kategorii A.
Ale temat tak głęboko we mnie siedział, że zakupiłem skuter. Niby jest to pewien substytut motocykla, ale musze przyznać, że częściowo byłem zawiedziony.
Skrzynia automat. Bardzo praktyczna przy niewielkich prędkościach, ale taka jazda jest po prostu nudna. Ograniczenie prędkości (w sekrecie przyznam, że ściągnięte), sprawia że jesteśmy zawalidrogą, która ma szansę nadrabiać jedynie na starcie na światłach.
ALE! Są też dobre strony takiej sytuacji. Skuter uczy pokory. Brak mocy sprawia, że nie szalejemy, bo wiemy, że nie mamy czym. Do tego nabywamy umiejętności zachowania się na ulicy na jednośladzie (dość szokujące różnice po przesiadce z samochodu).
Zauważyłem już u mojego syna pierwsze oznaki zainteresowania skuterami / motocyklami. Po przejażdżkach ze mną widzę u niego wypieki na twarzy i jak z pasją opowiada, jakie to motocykle są "fajne".
Mam nadzieję, że nie wyzbędzie się zalążków tej pasji i będzie przejawiał niebawem chęć jazdy na jednośladzie, co też zamierzam mu umożliwić. Wydaje mi się, że mimo pewnych zagrożeń (powiedzmy sobie szczerze na podobne narażony jest na ulicy rowerzysta) wpłynie to dobrze na jego kulturę jazdy w przyszłości ale i kiedy sam będzie kierowcą, poszanowanie dla motocyklistów.
A ja? Wprawdzie znów nie miałem czasu by zapisać się na kurs, ale może w przyszłym sezonie?
| Kliknij na zdjęcie aby je powiększyć |