Być może, że ten artykuł wywoła burzę. Ilu ludzi tyle opinii.
Chciałbym na wstępie zaznaczyć, że nie chcę nikomu nic narzucać, nikogo umoralniać i takie tam ....
Są to wyłącznie moje przemyślenia i spostrzeżenia, którymi chciałbym się podzielić.
Każdy rodzic staje w pewnym momencie przed bardzo trudnym zadaniem: wychowanie własnego dziecka, tak, aby stało się porządnym człowiekiem, osiągnęło sukces w życiu i było wartościowym dla otoczenia i bliskich.
Na kształtowanie osobowości naszych pociech ma wpływ wiele czynników. Między innymi środowisko, w jakim przebywamy, bawimy, rozwijamy się.
Właśnie w tym momencie chcę powiedzieć, że na wychowanie mojej pociechy (Kosy – część z forumowiczów wie o kogo chodzi), znaczący wpływ miał motocykl i pasja z jaką wkroczyliśmy w ten, z jednej strony zwariowany, a z drugiej jakże wspaniały świat ludzi związanych z motocyklami.
Każdy w swoim życiu przechodzi przez wiele etapów wzlotów i upadków związanych np. z burzą hormonów. Dzieją się wtedy przeróżne rzeczy i bardzo ciężko jest znaleźć wspólny język między dziećmi, a rodzicami. Okres buntu, wszystko na NIE ze strony dziecka, a z drugiej strony zakazy, nakazy i przygniatanie osóbki, która do końca nie wie czego chce.
Motocykl – przez wielu w społeczeństwie postrzegany jako zło, ludzie jeżdżący na jednośladach – „wariaci, dawcy,itp.” Aż tu nagle pierwszy wspólny wyjazd na zlot: ZERO agresji, mnóstwo ciekawych ludzi, przekrój wiekowy powiedzmy od 15 do 90 lat. Wszyscy się dogadują i świetnie się bawią. Każdy znajduje coś dla siebie. Młoda osoba, wchodząca drobnymi kroczkami w życie spotyka swoich rówieśników, słucha muzyki, zaczyna dostrzegać pozytywne strony kontaktu z ludźmi.
Właśnie w takiej scenerii moja pociecha zetknęła się po raz pierwszy z naszym zakręconym motocyklowym światem. Dzisiaj mogę stwierdzić, że ani mnie, ani jej nie mogło nic lepszego w życiu spotkać :).
Na jednym ze spotkań, ktoś (nie będę mówił wprost o kogo chodzi) zadał mi pytanie: Jak sprawiłeś, że Kosa jest taka :)... pozytywnie nastawiona do życia.
Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że to nie ja, to nasz motocyklowy świat i ludzie, którzy go tworzą. Moim udziałem było tylko ograniczenie zakazów i nakazów, bo lepiej jest wskazać dobrą stronę i chwalić za dobre postępki, niż karać i zakazywać.
Wojna międzypokoleniowa – stanowczo NIE. Wspólna pasja – motozakręceni!!! – zdecydowanie TAK !!!
| Kliknij na zdjęcie aby je powiększyć |