Wydaje się, jakby całkiem niedawno odbyło się rozpoczęcie sezonu Gymkhany w Markach koło Warszawy, a tu już cały sezon przeleciał…. W piątkowe wrześniowe popołudnie drużyna Motogymkhana.pl w składzie: Paweł Zachariasz i Suzuki GSX-R750, Beniamin Mucha i Honda CB600F Hornet, Maciej Faściszewski i Suzuki GS500E, Hubert Walczak i Honda CB500S, Łukasz Stach i Yamaha XJ600N, dziewczyna Łukasza - Dorota z aparatem fotograficznym, oraz ja, czyli Karolina Miechowska i Honda PCX, punktualnie zebrała się pod wrocławskim serwisem Biker's Place, aby wspólnie wyruszyć w ostatnią w tym roku podróż na finałową rundę zawodów Honda Gymkhana - ponownie pod M1 Marki. Motocykle sprawnie zostały załadowane do busa i na przyczepki, więc pozostało już tylko zatankować i mogliśmy wyjechać w długą drogę do Warszawy, gdzie bezpiecznie (choć nie obyło się bez przygód...;) dotarliśmy około 1 w nocy.
Organizator pozwolił nam się wyspać w sobotę, gdyż rejestracja uczestników miała rozpocząć się dopiero o godz. 11. Byliśmy wcześniej, dlatego zanim jeszcze rozpoczęły się sesje treningowe, znalazł się czas na przygotowanie motocykli do jazdy, zjedzenie drugiego śniadania, zrobienie zakupów, przebranie się i oczywiście przywitanie z dawno niewidzianymi (jakieś 3 tyg. ;)) znajomymi z innych drużyn. Ok. 12.30 wsiedliśmy na maszyny i zaczęliśmy zaznajamiać się z przygotowanymi przez inicjatorów imprezy torami Gymkhany, na których to mogliśmy trenować aż do wieczora (z małą przerwą na obiad). Nawierzchnia była dość wymagająca - studzienki, plamy oleju, wystające elementy (raz zahaczyłam;)), nierówności i krawężniki (jeden zaatakował Stacha;)). Momentami utrudniało nam to utrzymywanie się w pionie, wskutek czego po pewnym czasie prawie wszyscy członkowie drużyny mieli na swoim koncie co najmniej jedną wywrotkę ( a niektórzy nawet trzy... ;). Najdłużej opierał się Paweł Zachariasz (pseudonim Zachar:), ale pod naciskiem grupy również i on, w wyniku efektownego high side'a, położył swój motocykl. Sam Zachar wylądował na nogach, ale i tak zostało mu zaliczone ;). Powodzeniem w czasie treningów cieszyły się dwa równoległe tory w postaci lustrzanego odbicia slalomu przesuniętego, na których to non stop odbywały się pełne emocji nielegalne wyścigi. Uczestnicy dawali z siebie wszystko, jadąc czasem na ponad 100% swoich możliwości ( z wiadomym skutkiem... :)). Kto wolał sprawdzić się w mniej stresujący sposób, mógł udać się na pierwszy tor, gdzie mierzono czas stoperem, a potem porównać wyniki z innymi. Na torach treningowych znalazły się prawie wszystkie figury Gymkhany. Nowością było podwójne lustro, które nie da się ukryć potrafiło sprawić niemały kłopot zawodnikom. Moglibyśmy tak ćwiczyć do późnej nocy, ale organizatorzy zarządzili koniec i przed godz.18 udaliśmy się na zasłużony odpoczynek. Przerwa była nam potrzebna, gdyż już około 21 mieliśmy stawić się w centrum miasta na spotkanie integracyjne z zawodnikami pozostałych drużyn.
W niedzielę rano nikt nie miał ochoty długo spać. Atmosfera finału stawała się z każdą minutą coraz bardziej gorąca, pomimo że słońce chyba o nas zapomniało tego dnia. Punkt kulminacyjny stanowiło rozdanie mapek z trasą przejazdu - walka była zacięta, ale o dziwo dla nikogo mapek nie zabrakło. :) Niektórzy tak się rozkręcili, że nie odpuszczali konkurentom nawet chodząc po trasie (może woleli ugruntować swoją pozycję już wtedy... ;)). Jako pierwszy z naszej drużyny wystartował Hubert, który po doświadczeniach z Wrocławia (tzn. bliskim spotkaniu z asfaltem) pojechał - jak sam twierdzi - trochę zbyt zachowawczo. Do tego był tak zaskoczony faktem, że wygrał losowanie torów, iż wybrał nie ten, którym chciał jechać ;), co dodatkowo go zestresowało. Jeden punkt karny dostał za podparcie się na bramie, mimo to uzyskał niezły czas 1.02. Dzięki niemu po pierwszym przejeździe uplasował się już w pierwszej dwudziestce.. Drugi przejazd zrobił już poniżej minuty (59s.) i ostatecznie ukończył zawody na 14 miejscu, mieszcząc się w pierwszej punktowanej szesnastce i tym samym zapewniając sobie start w Pucharze Prezesa. Stachu pomimo kłopotów z oponami i tym samym bardzo kiepską przyczepnością, przejechał oba przejazdy. Ostatecznie był 62. Gdyby nie pomyłki w drugim przejeździe, było by dużo lepiej. Maciek ostrożnie i bez błędów przejechał pierwszy przejazd i uplasował się po nim niewiele dalej niż Hubert, za pierwszą dwudziestką. Niestety w drugim, pominął jeden pachołek i stracił prawie 10s., zajmując w końcu 35 miejsce. Na tym samym pachołku pomylił się Zachar w drugim przejeździe. Nie przeszkodziło mu to jednak znaleźć się w pierwszej dziesiątce, a warto wspomnieć, że po pierwszym przejeździe z czasem 56s. zajmował wysokie 7 miejsce. Niewykluczone, że kolega namiesza w przyszłym roku coś w czołówce... ;) Nasz w tej chwili najlepszy zawodnik - Benek - pierwszy przejazd pokonał dość spokojnie. Miał też kilka zawahań na torze, związanych z niepewnością co do trasy przejazdu. W efekcie końcowym uzyskał czas 54s, co dało mu tym razem 3 miejsce i choć poprawił się w drugim przejeździe o 2s. to nie udało się wskoczyć wyżej w tej rundzie. Wystarczyło to jednak Benkowi, aby zająć 2 miejsce w klasyfikacji generalnej i zdobyć nagrodę skuter Honda Vision 50. W kategorii kobiet byłam trzecia. Wywrotka w pierwszym przejeździe nie pozwoliła na podjęcie walki o wyższą lokatę. W kategorii open zaś, znalazłam się na miejscu 21. W klasyfikacji generalnej kobiet, podobnie jak w ubiegłym roku, zajęłam również 3 miejsce. Pozostaje powiedzieć sobie: "do 3 razy sztuka!". Może za rok uda się osiągnąć coś wyższą pozycję... ;)
Po odebraniu nagród za IV rundę rozpoczął się wyścig o Puchar Prezesa, w którym wystartowało 3 naszych zawodników: Zachar, Hubert i Benek. Pucharu zdobyć się nie udało, może kolejnym razem... ;) W przerwach pomiędzy przejazdami oglądaliśmy występy japońskiego Mistrza w trialu - Takahisa Fujinami, który zachwycał nie tylko techniką jazdy, ale też osobowością i sposobem przeprowadzenia pokazu. Jedną z atrakcji był rewanż pomiędzy Mistrzem Świata a zwycięzcą Gymkhany - Wojciechem Grodzkim. Na metę wjechali w tym samym momencie i tylko czas z fotokomórki zdecydował, że zwyciężył Japończyk. Nie przeszkodziło to jednak ekipie MCS oblać szampanem swojego zawodnika :).
Tak oto Finał Honda Gymkhana 2012 dobiegł końca. Wracaliśmy do domu, myśląc o tym co było i co będzie...w przyszłym roku. :)
Dziękujemy Mariuszowi i Eli z RPM Motocykle - bez waszego wsparcia nie osiągnelibyśmy tyle! Podziękowania dla serwisu Biker's Place. I dla Doroty za super zdjęcia ;). Organizatorom Honda Gymkhana dziękujemy za wspaniałą przygodę i za to, że mogliśmy doskonalić swoje umiejętności w tak świetnej atmosferze! Do zobaczenia w następnym sezonie!
Autor: Karolina Miechowska
| Kliknij na zdjęcie aby je powiększyć |